
Jama
Dziś wspominam nagrania w studio Jama we Wrocławiu. Klimatyczne miejsce i fajna ekipa – standardowo 😎.
Jama to była dla mnie nowość – studio, do którego otrzymujesz kod i wchodzisz bez dźwiękowca. Ciekawa sprawa, bo można było grać bez obawy że słyszy to ktoś ogarniający temat.
Dla kamery nie było jednak tak wesoło – miejsce jest stosunkowo ciemne, a wtedy nie miałem jeszcze rozbudowanego zestawu oświetlenia. No ale gdzie człowiek nauczy się najlepiej jeśli nie próbując na żywo.
Obrazek z Jamy nie wyszedł tak jakbym chciał, głównie ze względu na tanie światło. Całe szczęście, że nadrobił dźwięk.
Wtedy nagrywaliśmy jeszcze starym stylem – 100% na żywo. Nasz kolega od dźwięku nie miał słuchawek bezprzewodowych, a ja musiałem słyszeć wokalistkę by wiedzieć kiedy śpiewa. Razem z Marcinem musieliśmy zatem współpracować. On trzymał kabel a ja filmowałem. Daliśmy radę, jak zawsze.

